Nasze łódzkie Mikołajki
Zamiast kolorowych torebek ze słodyczami i maskotką była wycieczka. Zdrowiej, radośniej i na dłużej zostaje w pamięci, bo inaczej niż zwykle. Więc czwartoklasiści ze Szkoły Podstawowej w Krasnosielcu pomysł przyjęli z entuzjazmem. Raniutko, jeszcze przed świtem, ruszyli pod opieką wychowawców (M. Czarneckiej, B. Ruszkowskiej i A. Sieraka) do Łodzi. Na początek wizyta w Experymentarium. Trochę nauki przez zabawę i działanie. Zgłębialiśmy tajemnice fizyki wykonując proste zadania. Tu trzeba było użyć siły, tam pokręcić, gdzie indziej wykazać się sprytem. Przez złudzenia optyczne, aerodynamikę, hydrostatykę, magnetyzm, elektryczność po siły, kinematykę i ciśnienie. Każdy znalazł coś, co go zainteresowało, zdumiało, rozbawiło. Obok już czekał labirynt dla amatorów laserowego paint balla. Podzieleni na drużyny, uzbrojeni w elektroniczną zbroję i karabiny „żołnierze przyszłości” czujnie krążyli po ledwie oświetlonym labiryncie próbując wygrać tę swoja laserową bitwę. A najlepsi po jej zakończeniu dumnie wypinali pierś do orderu. Na szczęście strat w ludziach nie było. Za to pot lał się strużkami. Jeszcze kilka chwil na obowiązkowe wycieczkowe pamiątki. Po ich zakupie można było łódzką Manufakturę już opuścić – choć nie bez żalu. Krótki rekonesans po okolicy, kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy do pływalni Fala oddawać się szaleństwom wodnym. A atrakcji i tu nie brakowało. Basen z falującą jak w Bałtyku wodą, piracki statek, groty, wodotryski, małe i duże zjeżdżalnie. Trzeba się dobrze „zwijać”, żeby zdążyć w dwie godziny pobyć wszędzie. Toteż i nic dziwnego, że obiad znikał w równie szybkim tempie. Po posiłku i pożegnaniu z pingwinem Pik – Pokiem ruszyliśmy na spacer po Piotrkowskiej – najdłuższej ulicy Łodzi. Podziwialiśmy ogromną choinkę na Placu Wolności i bajeczne iluminacje porozciągane nad głowami i porozstawiane tu i ówdzie na chodnikach. Przeszliśmy Łódzką Aleją Gwiazd, gdzie upamiętniono twórców polskiego filmu. Tu pochyliliśmy się nad gwiazdą Włodzimierza Puchalskiego, mistrza filmów przyrodniczych tam nad gwiazdą na cześć twórców „Idy”. Dotarliśmy do Fortepianu Rubinsteina, latarnika, misia Uszatka oraz trzech największych łódzkich fabrykantów (Scheiblera, Poznańskiego i Grohmana), którzy debatują przy okrągłym stole. Aura nam sprzyjała i właściwie można było się nie spieszyć. Ale coś nas gnało w kierunku domu. I to nie była tęsknota za rodziną. To McDonald`s. Wiemy, wiemy – niezdrowe., ale to na wycieczce to jak wisienka na torcie. Więc jak już wydaliśmy ostatnie pieniądze- szczęśliwie wróciliśmy do rodziców. Zadowoleni, wcale nie zmęczeni i chętni do odpowiadania na pytanie „Jak było?”
M. Czarnecka